Pięć chlebów i dwie ryby, czyli z czym do ludzi...

Zakończyły się XXIV Targi Wydawców Katolickich w Warszawie. Wiele spotkań, rozmów, konferencji i oczywiście morze książek... Czekam na to wydarzenie z niecierpliwością cały rok, a potem chłonę atmosferę święta książki, nawiązuję znajomości, uczestniczę w spotkaniach autorskich. Nie jestem łowcą autografów. Łowcą słów, wydarzeń i ludzi, którzy mają coś wartościowego do przekazania już tak.

W sobotę odbył się panel dyskusyjny z Joanną Bątkiewicz-Brożek i ks. prof. Robertem Skrzypczakiem, którzy opowiadali
o swoim spotkaniu z ks. Dolindo Ruotolo. Tego dnia jechałam na targi z konkretnymi oczekiwaniami i w konkretnym celu - zapoznać się z Autorką książki Jezu, Ty się tym zajmij przed październikowym spotkaniem, które współorganizuję.
Z Joanną Bątkiewicz-Brożek udało mi się porozmawiać kilka chwil spokojnie jeszcze przed panelem (nie zdziwiło mnie to specjalnie - w końcu zawierzyłam tę sprawę, nie mogło być inaczej), także podczas samego spotkania siedziałam zrelaksowana i spokojnie mogłam skupić się na jego treści. A było na bogato :) To wciąż zaskakuje, jak niezwykłe jest Boże działanie.

Ksiądz Dolindo Ruotolo - kapłan niezwykle skromny i pokorny. Jak mówi jego krewna - urodził się święty. Już jako kilkulatek, całując na powitanie mamę wracającą z porannej Mszy świętej, czuł na jej ustach obecność Pana Jezusa. Bity i zamykany w komórce przez ojca modlił się za niego. Mając trudności w nauce zawierzył się Matce Bożej i w niepojęty sposób zyskał łatwość nauki teologii. Jako kapłan przez 20 lat był pozbawiony możliwości sprawowania sakramentów, niesłusznie pomawiany, nierozumiany (również przez najbliższych) - nigdy nie powiedział, ani nie pozwalał powiedzieć, złego słowa na Kościół i swoich przełożonych. Zdradzony, przebaczał i prosił o przebaczenie. Wygłaszał nawet 8 kazań jednego dnia.

Opowiadając o nim ks. prof. Robert Skrzypczak nawiązał do swojego życia i do Ewangelii św. Jana,  w której chłopiec daje Jezusowi 5 jęczmiennych chlebów i 2 ryby, a Jezus je pomnaża w sposób niewyobrażalny. Ksiądz Robert powiedział: „Wydawałoby się, z czym do ludzi...”. I dodał, że w każdym z nas jest taki chłopiec, który pozornie ma niewiele, wręcz za mało, a jednak gdy odda to „niewystarczająco” Bogu, okazuje się, że dzieją się cuda. I to te słowa poruszyły moje serce. Już dość dawno poczułam pragnienie dzielenia się obecnością Pana Boga w moim życiu (wydarzeniami, które są moim udziałem, ale też tymi, o których słyszę od innych czy obserwuję je w  ich życiu). Pan Bóg w swojej niesłychanej cierpliwości nie naciskał, choć na różne sposoby ponawiał zaproszenie. Ale wciąż wydawało mi się, z czym do ludzi...
Że to wszystko, co umiem, co mogę napisać, to za mało. Ale najwyższy czas odsunąć te wątpliwości, zaufać i rozpocząć działanie. Także daję to, czym dysponuję (a co i tak otrzymałam od Boga), a Bóg miłujący niech to pomnaża i rozdaje. Na swoją większą chwałę i dla dobra ludzi, do których to moje świadectwo trafi.

Niech Bóg poruszy Twoje serce, pozwoli Ci poznać swoją ogromną miłość a także uzdalnia Cię do przekraczania wewnętrznych granic i podążania za Nim! Święta Agnieszko, patronko dnia, módl się za nami. Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słowo, które poruszyło moje serce

Bóg w relacjach

Świętym być?